Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/283

Ta strona została przepisana.
X.

O dziewiątej rano Kwiat majowy płynął już w równej linji z Sagunto na otwarłem morzu w miejscu, które wuj Batiste, jako znawca zamiłowany głębin morskich raczej niż brzegów, określał słowami „między skałą Puig a wodoroślami Murviedro“.
Żadna para barek nie odważyła się wypłynąć tak daleko.
Wszystkie się rozsypały po morzu jak białe podwójne punkciki wzdłuż brzegu od Walencji aż do Cullera.
Niebo było szare, morze zaś fjoletowe i tak ciemne, że wgłębienie między dwiema falami przybierało barwę hebanu. Wicher silny i chłodny szarpał, łopocząc strasznie żaglami.
Kwiat majowy wraz z drugą barką stanowiącą z nim parę płynął szybko, ciągnąc za sobą sieci coraz cięższe i coraz bardziej naciągnięte.
Proboszcz trzymając ster w ręku kierował barką. Czynił to jednak odruchowo nie patrząc