Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/288

Ta strona została przepisana.

płynąc w kierunku przeciwnym. Załoga jej przecięła liny ciężkich sieci, zdecydowawszy się uciekać jaknajprędzej do Walencji, wiatr bowiem wschodni podnosił straszne fale, wysokie jak mury, wirujące, przepastne, spadające z rykiem podobnym do grzmotu, który się rozlegał nieustannie w przestworach.
Należało aby i Kwiat majowy również poszedł za tym przykładem i uwolniwszy się od sieci skierował się ku Walencji.
Przecięto więc liny i sieci tamujące ruchy Kwiatu majowego, znikły w odmętach. Sternik miał teraz bardziej ułatwione zadanie.
Proboszcz przybrał pogodną uroczystą minę, jak w chwilach doniosłych wydarzeń.
— Wszyscy mają uważać! Uważać co się rozkazuje i słuchać bez najmniejszego oporu!
Żagiel spadł prawie zupełnie na pokład. Reja znajdowała się tak nisko, że można było dotknąć jej ręką. Mimo to jednak barka płynęła ze zdumiewającą szybkością. Fale obryzgiwały pokład, maszt zaś skrzypiał żałośnie.
Nadeszła ostateczna chwila powrotu. Skoro napotkają jedną z tych wysokich fal, spadających całą ścianą jak mury ruin, będą musieli pożegnać się z życiem.
Właściciel barki w pozycji stojącej, nie porzucając steru ani na chwilę, przyglądał się każdej