niemal fali, nasuwającej się groźnie. Wśród owych szczytów górskich szukał ruchomej równiny, gdzie mógłby spokojniej nawrócić barkę, bez narażenia się na jej przewrócenie.
Już! I Kwiat majowy obrócił się szybko, zmieniając kierunek wśród piętrzących się fal, tak szczęśliwie i w tak odpowiedniej chwili, że dopiero potem bałwan uderzywszy z tyłu, podniósł go niemal pionowo i przerzucił przez grzbiet na zostawioną przez siebie spokojniejszą przestrzeń.
Członkowie załogi przerażeni tym wstrząsem ze zdumieniem spoglądali na oddalającą się zielonawą ścianę fali.
Ujrzeli, jak się pochyliła, tworząc grotę szmaragdową nad inną barką, która uciekała przed Kwiatem majowym. Rozprysła się jak mina pieniąc się strasznie. A gdy wreszcie natrafiwszy na przeszkodę, znikła zupełnie, zostawiając miejsce wolne dla innych fal nie mniej strasznych, z Kwiatu majowego można było tam dostrzec jedynie wśród piany morskiej część masztu i resztki baryłki.
— Requiescat in pace — mruknął wuj Batiste, przeżegnawszy się i pochyliwszy głowę, tak iż broda dotknęła piersi.
Tonet oraz inni dwaj marynarze, którzy tak często śmieli się ze starego, odruchowo odpowiedzieli amen. Twarze ich były blade i ponure.
Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/289
Ta strona została przepisana.