Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/300

Ta strona została przepisana.

rynarza, obok zaś głowę wuja Batiste, zwróconą twarzą do góry.
Zginęli już napewno.
Chwilę złamania się masztu widziano z molo. Z setek ust wydobył się krzyk przerażenia, gdy Kwiat majowy ukazał się na powierzchni rozszalałych wód bez masztu.
Wszyscy mieszkańcy dzielnicy Borracas znajdowali się na szczycie olbrzymiej ściany zbudowanej z czerwonawych głazów, patrząc z bijącem sercem na zaciekłą walkę marynarzy z bałwanami morskiemi i nie zważając zupełnie, że bałwany te bijąc o molo groziły nieraz im samym.
Od chwili usłyszenia pierw szych grzmotów, tłumy zaczęły się zbiegać na molo, zbliżając się aż ku samej latarni, jak gdyby to mogło pomóc ich krewnym lub przyjaciołom, staczającym walkę ze strasznym żywiołem. Biegły nie zważając na ulewę i silny wicher, szarpiący fałdami spódnic, walący z nóg, świszczący przeraźliwie w uszach. Kobiety okryte szalami, trzymały ręce nad głową, mężczyźni mieli na sobie płaszcze i buty nieprzemakalne. Krzyczeli z przejęcia się wszyscy, przeskakując z głazu na głaz, niekiedy zaś zatrzymując się nagle przed falą przelewającą się aż na drugą stronę molo okrytego całkowicie wilgocią, niby potem.