Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/41

Ta strona została przepisana.

Wśród kłótni, w których brała udział, głos jej ochrypły nie rezygnował nigdy z ostatniego słowa. Bogactwo zaś jaknajśmielszych wyrażeń wywoływało wybuchy niepohamowanego śmiechu u jej towarzyszek z Targu rybnego. Poszczególne zaś zdania, będące wytworem bezwstydnej jej filozofji nabierały w jej ustach powagi wyroczni.
Stragan najbliższy należał do jej siostrzenicy Dolores, która stojąc tam z zawiniętemi rękawami i uderzając co chwila piękną ręką po złocącej się szali wagi zachęcała kokieteryjnym uśmiechem idących z czystemi o czerwonem obszyciu koszami mieszczuchów. Niezwykła uroda młodej kobiety pociągała niejednokrotnie przechodniów.
Dwa zaś stragany przedzielało babcię Picores od Rosario, zajętej układaniem swego towaru w ten sposób, aby się przedewszystkiem rzucał w oczy najświeższy. Wśród owych czynności spoglądała co chwila pełnym nienawiści wzrokiem w stronę swej krewniaczki Dolores, która jej odpłacała tem samem. Skoro ich wzrok się skrzyżował, odwracały się z pogardą od siebie, mimo to jednak po chwili każda z nich znowu rzucała ukradkiem wzrok na swą przeciwniczkę.
Nie nadarzyła się jeszcze sposobność do rozpoczęcia nieuniknionej jak zazwyczaj kłótni. Nie-