Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/45

Ta strona została przepisana.

Wywarło to wstrząsające wrażenie. Handlarki, zanosząc się od śmiechu, opadały niemal bez sił na swoje stołki. Również flaczarze i sprzedawcy tuńczyków powstawali z miejsc i zbliżywszy się tak, by można było widzieć wszystko, zaczęli klaskać mocno w dłonie. Niejeden zaś z kupujących zapomniał nawet o swoim koszu, podziwiając wspaniałe linje uwydatnionej części ciała pięknej kobiety.
Przybrawszy zwykłą postawę, Dolores uśmiechała się tryumfująco, w tej jednak chwili nagle się cofnęła, Rosario bowiem, wściekła ze złości, cisnęła jej w twarz sporą garść sardynek.
Oczy znieważonej roziskrzyły się strasznie. Rzuciła się naprzód podwijając jeszcze bardziej rękawy.
— Ja ci pokażę! Nie daruję ci tego, ty tyczko przebrzydła! Pokażże mi się tu bliżej!
Wyzwana bynajmniej się nie przelękła. Wysunęła się z pochyloną głową naprzód, klnąc półgłosem i wyrywając się zatrzymującym ją towarzyszkom.
Wpadły na siebie w oślizgłem przejściu pomiędzy dwoma rzędami straganów.
Chorowita i szczupła Rosario, aczkolwiek się rzuciła nerwowo na swą przeciwniczkę, nie zdołała bynajmniej jej przewrócić. Spotkanie nerwów z krzepką postacią dobrze rozwiniętej ko-