Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/50

Ta strona została przepisana.

i ty musisz poważać tembardziej, że byłam przecież przyjaciółką twej matki! Trzeba z tem skończyć! Powiedziałam to i tak być musi! Tam biedna Dolores aż jęczy z bólu. Jakże to, czy ładnie postępować w ten sposób? Żeby aż naderwać ucho?! Zupełnie jak zwierz dziki! Zastanówże się. Czyż można bić tak, żeby aż krew się ukazała? Sama dałam się we znaki dawniej swoim rówieśniczkom, ale choć byłam silniejszą od nich, najwyżej podwinęłam tylko nieco spódnicę tej, na którą się zagniewałam i... tam gdzie miękko uderzyłam kilka razy, tak, że nie mogła siedzieć inaczej jak bokiem przez cały tydzień, ale później zaraz byłyśmy znowu najlepszemi przyjaciółkami i popijałyśmy czekoladę w kawiarni na znak zgody. Słowem, wszystko było przyzwoicie i grzecznie. Tak i teraz powinno być. Tak chcę i tak być musi!... Dolores bałamuci ci męża? Niech go djabli wezmą! Dolores go nie szukała zresztą... To mężczyźni latają za kobietami. I jeżeli chcesz zatrzymać swego męża przy sobie, nie bądźże głupią i chodź w domu także w ładnej spódniczce. Aby męża do siebie przywiązać, trzeba koło tego troszkę pochodzić, trudno! A zwłaszcza nie dopuścić nigdy, aby w domu nie znalazł tego, co może znaleźć w sąsiedztwie. Ach, te kobiety teraźniejsze! Na niczem się nie znają! Żebym ja była w twojej skórze, zobaczyła