Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/65

Ta strona została przepisana.

grube deski ze śladami piły na sobie. Skoro która ze sztuk drzewa dotarła do brzegu, otaczała ją wnet gromada czarnych żywych punkcików. Drzewo znikało w jednej niemal chwili jakby pochłonięte przez piasek.
Pracowite były owe mrówki. Dla nich burza niosła dobrodziejstwo. Co chwila przez ogrody Ruzafa prześlizgiwały się wspaniałe sztuki drzewa pochodzące z krajów północnych, mające służyć jako materjał na dachy dla nowobudujących się domków.
Korsarze przybrzeżni wesoło popędzali swe juczne zwierzęta, czując się prawymi właścicielami zdobyczy i ani na chwilę nie zastanawiając się nad tem, że jest może zbroczona krwią nieszczęśliwych rozbitków, zastygłych już na piasku.
Policjanci wraz z gapiącym się tłumem tworzyli gromady raczej ciekawe, niż przerażone, dokoła zwłok, pięknych o jasnej cerze młodzieńców. Rozdarte w tem lub owem miejscu ich ubranie pozwalało dostrzec białe, niemal kobiece ich ciało. Oczy niebieskie, mętne i nieruchome zdawały się spoglądać uporczywie w niebo.
Rozbicie brygu norweskiego było jednym z najważniejszych wypadków wśród burzy, na który dzienniki zwróciły szczególniejszą uwagę i skutkiem tego mieszkańcy Walencji całemi gro-