Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/68

Ta strona została przepisana.

sady, kadłub zaś pełen wody. Rybacy pragnąć wyczerpać wodę z barki przy pomocy wiader, i szukając oparcia dla nóg wśród splątanych lin oraz koszy, które przypadkiem pozostały podczas katastrofy na barce, natrafili na coś miękkiego i oślizgłego. Aż krzyknęli z przerażenia: musiały to bowiem być czyjeś zwłoki. Mimo jednak odrazy, zanurzywszy ręce w wodzie, wyciągnęli ciało wzdęte, zielonawe, z brzuchem napęczniałym, bliskim pęknięcia. Głowa topielca była raczej jakąś masą odrażającą, cała bowiem, jak zresztą inne części ciała, była poobgryzana przez żarłoczne ryby, nie porzucające do ostatniej chwili swojej zdobyczy. Skurcze giętkich stworzeń udzielały się członkom ciała topielca, sprawiając pełne grozy wrażenie.
Rozpoznano zwłoki. Był to Pascualo, tak jednak straszny, że nawet własna jego żona, wybuchnąwszy łkaniem, nie miała odwagi przyjrzeć się mu bliżej. Silniejsze natarcie bałwanów, powodujących uszkodzenie barki, musiało go rzucić do wnętrza kadłuba, pozbawiając go jednocześnie życia. Tym sposobem grobem jego stała się własna jego barka, przedmiot jego marzeń, dzieło trzydziestu lat oszczędności.
Kumoszki z Cabanal widząc, jak morze obchodzi się z ludźmi, którzy potrafią dowieść jakie daje korzyści, lamentowały głośno niby wynajęte