Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/77

Ta strona została przepisana.

Braciszek jego, Antonio, młodszy o lat osiem, szczupły i nerwowy, o oczach swej matki, miał wyraz małego despoty.
Pascualet zastępował bratu w wielu wypadkach matkę. Podczas gdy pani Tona zwłaszcza w początkach istnienia traktjerni była całkowicie pochłonięta sprawami, mającemi na celu ulżenie ciężkiej doli, chłopak nosił braciszka z taką pieczołowitością, jak najlepsza niania. Nawet bawiąc się z chłopcami na brzegu nie opuszczał ani na chwilę rozkapryszonego braciszka, który siedząc na karku kopał go nóżkami w plecy i targał za włosy.
W nocy, gdy się układali do snu w ciasnej kajutce, Tonet zawsze zdołał zapewnić sobie lepsze miejsce, tak iż ustępliwemu braciszkowi nie zostawało nic innego jak zwinąć się w kłębek w kąciku, mimo że był starszy od swego wątłego zdawałoby się tyrana.
Chłopcy ukołysani głuchym szmerem falującego morza, dochodzącego podczas większych przypływów niemal do samej barki oraz gwizdaniem wiatru usiłującego przedostać się do wnętrza przez szczeliny desek, spali pod jednem przykryciem przytuleni do siebie. Nieraz budziły ich w nocy głośne rozmowy rybaków, ucztujących z racji uroczystości wylądowania. Do uszu ich dochodziły wyrazy oburzającej się na coś matki,