Ponieważ dwór Andegaweński nie obawiał się niczego ze strony imperatorowej bizantyjskiej, zwycięzca zatem zostawił ja własnemu losowi osamotnioną i rozbrojona. W wianie małżeńskiem otrzymała ona od cesarza Jana Dukaza trzy znaczne miasta w Anatolji i rentę roczną, trzydzieści tysięcy bezantów[1] czystego złota. Ale należytości z owej renty zamorskiej nie dochodzły nigdy. Z łaski zezwolono jej wsiąść na stadek, żaglujący ku wonnym wybrzeżom zatoki walenckiej. Bratanica jej Konstancja, córka Manfreda, wyszła za mąż za infanta Don-Pedra aragońskiego — przyszłego Pedra III — syna Don-Jaima.[2]
Bazylisa osiadła więc w Walencji, świeżo odbitej[3] Arabom. Bratanek jej rządy krajem; ona jednak, znużona życiem pełnem przygód, wołała chronić się do zakonu świętej Barbary.
Ulises podziwiał ojcowskie wiadomości historyczne, zachował się jednak wobec niego w sposób wybitnie niegrzeczny.
— Ojciec chrzestny lepiej mi to wytłomaczy... Ojciec chrzestny więcej będzie o tem wiedział.
Podczas mszy spojrzenia dziecka, wlepiono w kaplicę św. Barbary, unikały jednak skrzyni grobowej. Myśl o tych zwłokach, co się już w proch rozsypały, była dziecku przykrą. Nieszczęsne resztki nie istniały już dlań. Obchodziła je ta jedynie, jaką widać było na umieszczonym w pobliżu niewielkim obrazie. Cesarzowa Konstancja była trędowata — choroba ta nie oszczędzała podówczas nawet monarchiń — i święta Barbara uleczyła ją w sposób cudowny. Obraz więc wyobrażać miał po wieki wieczne ów właśnie cud: święta