ctwa biegła dzieciarnia po schodach. Stopnic schodów wyłożone były różnobarwnym fajansem; coraz to z któregoś stopnia obleciała już barwna tafelka i zamiast niej widać było czerwony mur z cegieł. To fajansowe tafelki garncarze walenccy z XVIII wieku przyozdobili galerami barbarzyńskiemi i chrześciańskiemi, ptakami z Albufery,[1] lub wreszcie pełnymi wdzięku strzelcami w białych perukach, ofiarującymi kwiaty wiejskim dziewczętom: nie zapomnieli też o wspaniałych jeźdźcach, puszących się dumnie na malutkich konikach poprzed domkami i drzewkami, siegającemi rumakom ledwie do kolan.
Hałaśliwa gromadka rozpraszała się na najwyższem piętrze schodów w okrutnym impecie, przywodzącym na myśl najstraszliwsze najazdy w dziejach świata. Koty i szczury z równym impetem kryły się w najdalszych zakamarkach Wystraszone ptactwo jak chmura strzał pierzchało przez dymniki.
Biedny notarjusz!... Nigdy nie wrócił on z próżnemi rękoma, gdy go wzywano poza miasto do któregoś z owych bogatych włościan, uważających go za przedstawiciela wszechwiedzy prawniczej całego świata. Podówczas handlarze starożytności nie odkryli jeszcze owego przebogatego miasta Walencji, gdzie przez ciąg długich wieków chłopi nawet nosili jedwabne szaty; gdzie meble, tkaniny, wazy, sprzęt każdy zdawał się być nasycony blaskiem wieczyście promiennego słońca, błękitem wieczyście bezchmurnego nieba.
Don Esteban poczytywał sobie wówczas za obowiązek być amatorem antyków, należał bowiem do licznych miejscowych stowarzyszeń archeologicznych. Przepełniał też dom stałemi rzeczami, nabywanemi po wsiach lub otrzymywanemi od
- ↑ Jezioro i błota w pobliżu Walencji; w r. 1812 marszałek Suchet pobił tam Anglików. za co otrzymał tytuł księcia Albufery.