Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Mare nostrum.djvu/150

Ta strona została przepisana.

sku w sposób skrupulatnie poprawny, z całego szeregu szczegółów widać też było, że o wygląd swój troszczył się niezwykle pieczołowicie, niemal aż do śmieszności. „Szczególna rzecz, że taki gentleman się nie goli“ — pomyślał o nim Ferragut. Istotnie nowoprzybyły nosił bródkę ostrzyżoną na szczękach tuż przy skórze, na podbródku zaś przechodzącą w krótki, ostry szpic. Kapitan odgadł w nim marynarza. We flotach niemieckiej i rosyjskiej, we wszystkich marynarkach Północy oficerowie, nie golący się na sposób angielski, noszą tę tradycyjną maleńką bródkę.
Przybyły skłonił się, lub ściślej mówiąc złamał się pod kątem prostym, szybko a twardo, całując ręce obu pań, następnie jął poprawiać monokl, doktorka zaś tymczasem przystąpiła do prezentacji.
— Hrabia Kaledin... Kapitan Ferragu.
Rozmowa toczyła się w dalszym ciągu po angielsku. Języka tego używała doktorka zawsze w obecności Ulisesa.
— Pan jest marynarzem! — spytał kapitan, chcąc się upewnić w domyśle.
Monokl nie drgnął mu nawet w orbicie oka, jedynie leciutkie drgnienie zdziwienia przeleciało po jasnej źrenicy. Doktorka pośpiesznie sprawę zaczęła wyjaśniać.
— Hrabia jest znakomitym dyplomatą; chwilowo ze względu na stan zdrowia jest na urlopie, Podróżował istotnie bardzo wiele, ale marynarzem nie jest.
I ciągnęła dalej wyjaśnienia: „Kaledinowie należą do szlacheckiej rodziny rosyjskiej, z którą od szeregu lat łączą mnie zażyłe stosunki...“ Poczem zamilkła na chwilę, by hrabia mógł swobodnie wmieszać się do rozmowy.
Ów z początku wydał się zimny i jakby leciutko wzgardliwy; sądził widocznie, iż nie powinien otrząsać się ze swojego dyplomatycznego chłodu. Zwolna jednak chłód ów począł tajać.