Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Mare nostrum.djvu/17

Ta strona została przepisana.

do których, w pierwszym rzędzie należał Ulises, proponował zabawę „w złodziei i w żandarmów“. Złodzieje oczywiście nie mogli być ubrani we wspaniałe szaty. Wyszukiwano więc śród stosów odzieży łachmany jakieś o barwach wyblakłych, a które dzieci brały za płótno do pakowania. Przyjrzawszy się zblizka barwnym plamom, jakie jeszcze było widać, dostrzegało się nogi, głowy, ręce, liście jakieś o metalicznej zieleni. Były to gobeliny, haftowane według wzorów Tycjana i Rubensa. Chłopi pocięli je na kawałki, by szpuntować niemi dzbany z oliwą lub by mułom robić z nich derki robocze; don Esteban nabył te strzępy, Które przechowywał zresztą tylko przez poszanowanie dla przeszłości. Krawcy w Walencji mieli po sklepach tuzinami kawałków tej tkaniny, któremi w dzień święta Bożego Ciała okrywali parkany przed pustemi placami w ulicach, którędy ciągnąć miała procesja.
Czasami za namową Ulisesa dzieci bawiły się w „Indjan i konkwistadorów“; gra ta zresztą w gruncie rzeczy nie różniła się w niczem od innych zabaw wojowniczych. Malec odkrył śród przepysznych tomów, nagromadzonych przez ojca, dzieło drukowane w dwa łamy, w którem zawarte były opisy wypraw Krzysztofa Kolumba, wojen Ferdynanda Korteza i bohaterskich czynów Pizarra. Tekst ilustrowały liczne ryciny.
Dzieło to wywarło głęboki wpływ na całe życie Ulisesa. Dorósłszy już, odkrywał niejednokrotnie na dnie swych upragnień lub postępków obrazy, jakie zrodziy się w jego duszy pod wpływem tej starej księgi. Zresztą przeczytał on z niej zaledwie kilka ustępów, a tylko ryciny tej księgi wydawały mu się bardziej i inaczej zachwycającymi, niż wszystkie inne obrazy na strychu

Ostrzem szpady znaczył linję na polepie. jak to niegdyś uczynił Pizarro na wyspie Gallo wobec swych współtowarzyszy, gdy, zniechęceni, zamierzali już zrzec się podboju.