— Tak, to „huaca“. — potwierdziła Freya. — Byłam fam również. Wyrabialiśmy tam starożytności.
Freya fałszywie sobie wytłumaczyła gest kochanka. Sądziła, że owo fabrykowanie „pamiątek z doby Inkasów“ wprawiło go w zdumienie.
— Tak, — rzekła — Niemcy są wielkie... Przemysł ich umie się przystosować do wszystkiego!
I z płomieniem dumy w oczach wyliczać poczęła fałszerstwa archeologiczne, w jakich sama brała udział.
— Zapełniliśmy muzea i zbiory prywatne statuetkami egipskiemi i fenickiemi jak najbardziej współczesnego wyrobu. Zaczęliśmy potem fabrykować antyki peruwjańskie i sprzedawać je podróżnikom, zwiedzającym starożytne mocarstwo Inkasów. Opłacani przez nas krajowcy odkopywali je dla nas w stosownym momencie, przyczem puszczaliśmy w ruch odpowiednią reklamę...
Ferraguta jednak interesowało przedewszystkiem owo „my“, którego użyła Freya w swej opowieści. Kto wyrabiał te starożytności peruwjańskie? Mąż jej? ów uczony?
— Nie, — odrzekła spokojnie Freya. — To był pewien artysta monachijczyk. Niewielki to był talent malarski, ale za to miał on niezwykłe zdolności do interesów. Przywieźliśmy z sobą z Peru mumję pewnego Inkasa, którą potem obwoziliśmy po wszystkih prawie muzeach europejskich, zresztą nie znajdując zupełnie nabywcy. Przechowywaliśmy właśnie Inkasa w pokoju hotelowym, u nas, gdy...
Ale Ferraguta nie obchodziły zgoła przygody nieszczęsnego czerwonoskórego monarchy, wydartego z ciszy grobowca. Jeszcze jeden! Co zwierzenie Frei pojawiał się zawsze jakiś jego poprzednik.
Kapitan, wyszedłszy z „birrarji“, kroczył ponury jak noc. Freya przeciwnie, śmiała się jeszcze do swych wspomnień, rozbawiona myślą o owych zwłokach peruwiańskiego władcy....
Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Mare nostrum.djvu/177
Ta strona została przepisana.