Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Mare nostrum.djvu/190

Ta strona została przepisana.

ne. Odda wówczas komendę właściwemu patronowi goelety, tchórzowi, który sobie drogo kazał zapłacić za wynajęcie statku, samemu zresztą woląc nie narażać skóry. W kabinie były wszystkie papiery w porządku, któremi można się było wykazać z podróży.
— Proszę się kłaniać paniom w mojem imieniu... Niech im pan powie, że wkrótce o nas posłyszą. Staniemy się tu wkrótce panami na morzu Sródziemnem.
Tymczasem w dalszym ciągu przenoszono paliwo. Ferragut ujrzał, jak von Kramer przesiadł się na jeden ze statków. Następnie zdawało mu się, że poznał na drugim okręcie podwodnym dwóch majtków z załogi goelety; towarzysze przyjmowali ich głośnemi okrzykami i uściskami.
Wyładunek trwał aż do połowy popołudnia. Ulises sprawy sobie nawet nie zdawał, iż niewielki stateczek taką mógł ilość skrzynek zawierać. Gdy wreszcie wyniesiono wszystko, reszta majtków. Niemców znikła, linki stalowe, umocowane do żaglowca, odmotano i ściągnięto. Jeden z oficerów krzyknął do Ulisesa: „Może pan ruszać!“ Oba okręty podwodne, bardziej jeszcze zanurzone w wodę, poczęły się zwolna oddalać.
Zostawszy samemu u steru goelety, Ulises poczuł nagle, jak nim owładnął niepokój: „Coś ty zrobili Coś ty zrobił?“ — zakrzyknął nań głos wewnętrzny.
Spostrzegłszy jednak trzech starych majtków i wyrostka, stanowiących obecnie całą załogę statku, zapomniał wnet o wyrzutach sumienia. Sam będzie się musiał porządnie napracować, by wypełnić ów brak rąk roboczych. Istotnie też w ciągu dwóch dni i dwóch nocy nie był w stanie pozwolić sobie na kilka chwil wypoczynku: troszczyć się musiał jednocześnie o ster i o motor, mając bowiem tak niewielu ludzi do swej dyspozycji, nie ważył się rozwijać wszystkich żagli.