Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Mare nostrum.djvu/192

Ta strona została przepisana.

skrzyżowane z francuskiemi, angielskiemu i belgijskiemi.
Prawdy dowiedział się dopiero na stacji: zrozumiał wówczas, co miał na myśli grubas, klnący mandolinistów. Od dnia poprzedniego już Włochy były w stanie wojny z państwami centralnemi.
Ulises nieco się czuł zaniepokojony rolą, jaką właśnie odegrał na morzu Śródziemnem. Gdyby tak wszyscy ci żołnierze z rozwiniętemi sztandarami, wznoszący głośne okrzyki, dowiedzieli się, co zrobił, i gdyby się nań rzucili! Odsapnął też z ulgą, znalazłszy się wreszcie w wagonie... Zresztą miał przecież wkrótce zobaczyć Freyę, a dość mu było o tem pomyśleć, by opuściły go wszelkie wyrzuty sumienia.
Podróż była długa i męcząca. Pociąg całemi godzinami wystawał na stacjach, przepuszczając inne, załadowane żołnierzem i sprzętem wojennym. Na każdym dworcu widać było oddziały zbrojne w połowem umundurowaniu, chorągwie, tłumy, pełne entuzjazmu.
Po czterdziestoośmiogodzinnej podróży Ulises przybył wreszcie do Neapolu... Powóz, jakim jechał do starodawnego pałacu na Chiai, toczył się, jak mu się zdawało, niesłychanie powoli.
W przedsionku zagrodziła mu drogę dozorczyni, gruba jejmość z ufryzowanemi, okurzonemi włosami, którą przelotem jedynie widywał poprzednio w czeluściach jej jaskini.
— Tych pań już tu niema... Te panie wyjechały niespodziewanie razem ze swym pisarzem Karolem.
I zaczęła się rozwodzić o szczegółach tego wyjazdu, uśmiechając się zjadliwie a nieprzyjaźnie.
Ferragut pojął wnet, że nie należało się o nic zbytnio wypytywać. Matrona, wściekła, iż owe „Niemki“ już wyjechały, gotowa była podejrzewać w nim domniemanego szpiega, któregoby warto było zadenuncjować. Mimo to, rządząc się zawodową uczciwością, poinformowała go, że „signora