swą i bogactwo, wydawały mu się niesmacznemi gminnemi budowlami. Ów jego ulubiony zbudowali rycerze joannici, którzy wespół z templarjuszami dopomogli królowi Don-Jaimowi do zdobycia Walencji. Idąc krytą galerją, wiodącą od ulicy do wewnętrznego dziedzińca, don Esteban chylił czoła wraz ze swymi bliskimi przed Panienką, którą bracia wojowniczego zakonu odbili nieprzyjacielowi. Był to posążek z toskańskiego kamienia, barwy wyblakłego złota, wspierający się na romańskim cokole. Zielone listowie paru suchotniczych pomarańcz odcinało się żywo od poczerniałych murów kościoła. Ze szczytów potężnych półłukowych wsporników chyliły się potworne smoki kamienne, nadżarte przez czas. Nawa nie licowała bynajmniej z romantycznym wyglądem zewnętrznym. Barok XVII stulecia skrył gotyckie sklepienie pod dorobionemi później lukami, a na mury narzucił grubą warstwę tynku. Szczęściem średniowieczne ozdoby ołtarzy, zbroje i grobowce rycerzy joannitów ocalały od tych bluźnierczych odnowień i utrzymywały w napięciu entuzjazm notarjusza.
W owym kościółku mrocznym i niemal pustym mały Ulisesik nudził się potężnie, przysłuchując się monotonnym obrzędom mszy. Promienie słońca padały od witraży skośnemi słupami, dobywając z mroku złoty kurz i uwijające się owady. Dziecko z żalem myślało o zielonych plamach ogrodów, o białych plamach domów, o czarnych pióropuszach, unoszących się ponad portem, o potrójnej linji błękitnych fal, obrzeżonych od góry pianą, mrących na bronzowym piasku wybrzeża. Gdy z przed ołtarza znikał słodki rozbłysk haftowanych ornatów i gdy na kazalnicy pojawiał się inny ksiądz, biało-czarny, Ulises zwracał oczy ku jednej z bocznych kaplic. Kazanie równało się dlań półgodzinnej drzemce, przerywanej wysiłkiem myślowym. Oczy jego poszukiwały przedewszystkiem w kaplicy świętej Barbary czegoś w rodzaju skrzyni, umieszczonej na znacznej wysokości w zagłę-
Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Mare nostrum.djvu/8
Ta strona została przepisana.