Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Mare nostrum.djvu/84

Ta strona została przepisana.

dał jak patrycjusz rzymski na tronie swej tryremy.
Talent kulinarny jogo podlegać mógł pewnym przyćmieniom, jeśli ryż nie stanowił zasadniczego czynnika owych kompozycyj. Natomiast był niedoścignionym, jeśli chodziło o wydobycie wszelkich walorów z owego środka odżywczego.
Oliwa była dlań produktem równie jak i ryż drogocennym. Za czasów nędzy, gdy kapitan wszelkich sił dokładał celem uzyskania nowych oszczędności, Caragol specjalnem baczeniem otaczał wielki oliwnik kuchenny[1]. Kuchcików i chłopców okrętowych podejrzewał, że oliwy używają do włosów nakształt pomady, Czyjakolwiek głowa nawijała mu się pod rękę, chwytał ją pod pachę i nos ku niej nachylał. Najlżejszy zapach oliwy rozpalał w nim gniew. „Złodzieju“! — i na głowę winowajcy spadała olbrzymia łapa, tłusta a ciężka, podobna do rękawicy bokserów.
W portach, mimo swą krótkowzroczność, poznawał niezwłocznie narodowość statków, jakie wyładowywały swe towary po obu stronach „Marę Nostrum“. Nozdrza jego wdychały ze smutkiem powietrzem „Nic“! Były to dlań statki jałowe, jak trawa, statki ludzi Północy, gotujących na maśle; może nawet statki protestanckie!

Niekiedy znów szedł zwolna po pokładzie jakby za tropem; wreszcie stąwał naprzeciw sąsiedniego statku i wdychał bujne zapachy: „Hej-że, bracią!“. Nie sposób się było pomylić. Byli to Hiszpanie, abo conajmniej marsylczycy, geuneńczycy, lub neapolitańczycy, w każdym bądź razie współrodacy, nie zmieniający nic w swych przepisach kuchennych bez względu na szerokość geograficzną. Niezwłocznie też nawiązywano rozmowy w owem śródziemnomorskiem narzeczu, mieszaninie hiszpańskiego, portugalskiego i włoskiego, jaką

  1. Wszędzie na wybrzeżach morza Śródziemnego do przyrządzania potraw zamiast masła używają oliwy.