Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Meksyk.djvu/15

Ta strona została skorygowana.

Byłoby to oczywiście katastrofą, gdyby te równobrzmiące dzieje przeróżnych dywizji były podpisane przez ich autora. Ponieważ jednak każde z nich ukazało się z podpisem dowodzącego dywizją generała, nie starano się doczekać, skąd pochodzi jednakowa treść i podobieństwo stylu tych elukubracji. Castillejo, jak inni, uznał, że jego historja była najlepszą ze wszystkich i rozkoszował się nią, jakgdyby sam był jej autorem.
Wybory nowego prezydenta interesowały go żywo. Rząd, wytworzony z rewolucji, pragnął równocześnie dwóch rzeczy: zachować pozory legalności, a zarazem przeforsować swego kandydata. Mówiono szeroko o poszanowaniu prawa, macając się równocześnie po boku dla przekonania się, czy nieodstępny rewolwer znajduje się na swojem miejscu. Generałowie kandydujący również o stolec prezydencki, grozili nową rewolucją w razie, gdyby ich nie obrano. A naród, znużony dziesięcioletnią wojną domową, słuchał obojętnie polemiki dziennikarskiej, pragnąc w głębi duszy, aby się wszyscy kandydaci nawzajem wymordowali, zdecydowany zresztą głosować bądź za kandydatem rządowym, bądź za tym generałem, który potrafi rząd obecny obalić. Jedyny sposób żyć w tym kraju, to jest znaleść się zawsze po stronie silniejszego.
Mój generał był przyjacielem prezydenta i oczywiście podtrzymywał popierane przez niego kandydatury. Ponieważ kilku kandydatów do prezydentury należało do armji, kandydat rządowy nazwał się „antimilitarystą”.
Posłuszny rozkazom mego szefa, walczyłem piórem w tym samym kierunku.
W Meksyku jest to zadanie łatwiejsze, niż w jakimkolwiek innym kraju. Istnieje tam sposób niezawodny urobienia opinji: straszak interwencji Stanów Zjednoczonych. Dziennikarzowi, broniącemu rządu, wystarczy przedstawić ludzi z opozycji jako „złych pa-