Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Meksyk.djvu/54

Ta strona została przepisana.

było żyć przy człowieku, aby łatwiej mógł je zabija, gdy mu przyszła ochota na mięso. Prócz tego musiał głęboko rozkopać dziewiczą ziemię i wykarczować wielkie drzewa, aby móc uprawić ziemię, nie posiadając innych narzędzi jak drewniane lub kamienne, które zresztą sam wynaleźć i zrobić sobie musiał. Pamiętajcie, że w owym czasie Kain, o którym Pismo Święte mówi, iż był pierwszym na świecie kowalem, był jeszcze przy piersi.
Ponieważ jednak nie samym chlebem człowiek żyje, Adam najwięcej pracy wkładał w sad owocowy i winnicę.
I ojciec Correa, pobudzony wspomnieniami swego kraju na tym nudnym stepie, gdzie niema nic prócz pszenicy i mięsa, wyliczał, jakie to smaczne owoce miał Adam w swoim sadzie. Były tam figowce o wielkich palczastych liściach i pniu chropawym, z którego w dnie upalne spada dojrzały owoc przy uderzeniu o ziemię odsłaniający swoje czerwone, pełne ziaren, wnętrze. Tuż obok — drzewa pomarańczowe, których, kwiaty posiadają woń czarowną a słodki i soczysty miąższ owocu okrywa kula złocista. Niekiedy Adam myślał o rajskiej jabłoni i wężu, który owinął się wokoło, aby wzbudzić w sercu Ewy i jego głupią żądzę. Patrząc na sad własny uważał go za dzieło znacznie poważniejsze i trwalsze niż Raj, zaimprowizowany dorywczo i bez planu.
Adam mógł być dumnym ze swego dzieła, ale — ciągnął dalej starzec — pracował bardzo ciężko. Taki był chudy, że aż żal było nań patrzeć. Nic — tylko skóra i kości... Wydawał się starszy conajmniej o dwa stulecia, gdy Ewa mogłaby uchodzić za jego wnuczkę.
Ojciec Correa uważał to za rzecz zupełnie naturalną. W podróżach swoich po krajach najbardziej cywilizowanych widział nieraz, jak mąż zabijał się pracą, walcząc ciężko o kawałek chleba, podczas