Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Meksyk.djvu/55

Ta strona została przepisana.

gdy żona grała na fortepianie lub przyjmowała wizyty. A skutek był oczywiście taki, że kobiety wyglądały na córki swoich mężów.
— Nie wiem dokładnie, kto z nich: Adam czy Ewa, umarł pierwszy, ale założyłbym się bez obawy przegrania, że to był Adam i że po jego śmierci Ewa przez długie lata jeszcze pędziła życie bogatej wdówki, umiejącej zarządzać swoim majątkiem, kochanej i poważanej przez dzieci — w obawie, aby ich nie wydziedziczyła.
Biedny Adam po całodziennej pracy, czy to w polu czy to przy poskramianiu dzikiego konia lub byka, bywał bardzo zmęczony. Wówczas uczuwał gorącą chęć popatrzeć przez chwilę chociażby na ukochaną Ewę. Był zresztą podobny w tym względzie do wielu ludzi, nie mogących się powstrzymać od uwielbiania tych, którzy nimi poniewierają, lub rzeczy, które ich najdrożej kosztują. Czyż za posiadanie tej kobiety nie zapłacił utratą raju!
Ewa była jeszcze bardzo piękną, chociaż miewała dziecko co roku, a bardzo często — bliźniaki. Trzeb a przecież było zaludnić całą ziemię...
Zaledwie znużony Adam usiadł na progu, ocierając pot z uznojonego czoła, gdy rozlegał się rozkazujący głos Ewy:
— Słuchaj Adamie! ponieważ nie masz nic do roboty, mógłbyś dla rozrywki nakryć do stołu.
— Albo też:
— „Ruszaj pomyć naczynia! czyż ci nie wstyd próżnować, kiedy ja się zabijam pracą!
Czasami rozkaz przybierał pozory pieszczotliwej prośby:
— Słuchaj Adamie, mój najdroższy, tyś taki dobry, możebyś przewiózł na spacer naszego najmłodszego synka — wiesz — Nr. 72. Mój złoty, zrób to, proszę, ja już doprawdy rady sobie dać nie mogę, sam a jedna z tą dzieciarnią.