Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Meksyk.djvu/78

Ta strona została przepisana.

zemsty, z których na szczęście żaden do skutku nie przyszedł.
Myślała naprzód o podpaleniu gabinetu fizycznego, twierdząc, że wszystkie nagromadzone tam, zupełnie nie potrzebne narzędzia, wymyślono jedynie dla dręczenia biednych dziewcząt. Potem nosiła się z myślą zastrzelenia z rewolweru profesora matematyki — małego staruszka, który się często wyśmiewał z jej nieuctwa.
Wkrótce jednak zaniechała tych morderczych projektów i, pragnąc okazać, iż nie jest gorszą od innych, postanowiła z zapałem oddać się wszystkim przedmiotom, do których odczuwała jakikolwiek pociąg.
W gimnastyce była pierwszą. Godzinami wskakiwała na drewnianego konia i wykonywała trudne woltyże, śmiejąc się z tego dziecinnego ćwiczenia, ona, która w prerji wskakiwała i zeskakiwała w pełnym biegu z nieosiodłanego konia. Była przodownicą w grze „water polo“, nurkując jak rusałka, aby złapać piłkę w przejrzystych głębiach sadzawki. Przy nauce szermierki atakowała swego nauczyciela floretem z taką zaciekłością, iż mu w końcu sił do obrony brakło.
Była pierwszą w ćwiczeniach cielesnych, pozostawiając koleżankom przyjemność ćwiczenia się w naukach ścisłych i literaturze. Z pośród nauczycielek lubiła jedynie dwie — nauczycielką języka francuskiego, z którą mogła rozmawiać o Paryżu i słynnych aktorkach, o tym dalekim wymarzonym świecie, znanym jej jedynie z żurnalu mód, oraz nauczycielkę hiszpańskiego, która opowiadała jej o walkach byków i uczyła drapować mantylę na sposób andaluzjanek.
Nie miała potrzeby męczyć się nauką, aby zaćmić swoje koleżanki. Podziwiano jej piękność, nieco zwierzęcą, zdrowej i silnej, doskonale zbudowanej dziewczyny! Podczas gry w „water polo”, gdy ubrana jedynie w lekki trykot męski, dawała nurka do sadzawki — widzowie, same kobiety — nie mogli powstrzymać