Arymanowi, którego Chaldejczycy zaszczycili adoptacyą i wzięli na własność; zaś boleściwy Hiob, pasterz arabski, żył, jeśli żył, na granicy persko-chaldejskich mitów...
Demonologia została nam przekazana z odleglejszych jeszcze czasów — het! — od pierwocin kultury indyjskiej, przechowanej w księgach braminów.
Niektórzy komentatorowie wywodzą kosmogonię aniołów i ich zniebazstąpienie z księgi Jezajasza, gdzie powiedziane jest: „jakżeto, o Lucyferze, światłonośco, strącono cię z nieba“, co starczy za dowód, że ten właśnie szatan, wziąwszy na się postać węża, kusił Ewę poznaniem.
Prócz księgi Hioba jeszcze podanie o Tobiaszu napomyka o szatanie i złych duchach.
Mimo to, Żydzi nie uznawali piekła, ani szatanów.
Dopiero znacznie później, w czasy rozwielmożnienia się faryzeuszów poczęli oni wierzyć w dusz nieśmiertelność i instytucye piekła.
Spotykamy sławne imiona: Belzebuba, Belfagora, Asztaroth, bogów notorycznie syryjskich. Fakt zapożyczenia szatana od strony pogańskiej byłby dla religii, uwzględniającej sataniczne byty, dość kłopotliwy, gdyby nie dał się z taką łatwością wytłómaczyć:
Oto Pan Bóg tak chciał i tak dopuścił, ażeby wiara w duchy dobre i złe, w nieśmiertelność, wieczną nagrodę i wieczne potępienie, przesiana była wpierw