Zdobiły tych ludzi cnoty niezwykłe: byli dobranem stowarzyszeniem charakterów, bezwzględnie mężnych, żarliwych, stawiających czoło wszystkim niebezpieczeństwom i ofiarom.
Wśród nich, pierwszym płomienną — uzasadnioną ambicyą był — Lojola.
Ziszczenie, jak wiadomo, przyszło nie od razu. Droga do Jerozolimy była podówczas niepewna. Uzyskać od papieża bullę, tworzącą nowy zakon, należało do trudniejszych jeszcze rzeczy. Wypadło znowu czekać i wyglądać szczęśliwszych okoliczności.
Nastąpiły smutne wczasy. Lojola, który coś niecoś wreszcie z nieprzemożonej gramatyki łacińskiej był liznął, dzięki poważnym studyom w Salamance, a zwłaszcza paryskiej chłoście, poświęcił się wychowaniu dzieci. Wyznawcy jego poprowadzili to dzieło z rzetelnem znawstwem i powodzeniem. Jezuici poczęli zagarniać pod swoje berło szkoły, uniwersytety, zwycięsko zwalczając świeckie spółzawodnictwo.
Zabłysł dla nich jasny dzionek tryumfu. Do trzech zwykłych obowiązujących każdy zakon ślubów dorzucono jeszcze jeden, który miał dla nich znaczenie rozstrzygające — bezwzględne posłuszeństwo papieżowi i zakon, powołany wreszcie do życia, wydał z siebie misyonarzy; bojowników wiary, którzy obiegli świat cały z żagwią w ręku, głosząc dogmaty wiary, posłuszeństwa, pokory i absolutyzmu papieży...
Powoli wkradli się na wszystkie dwory europej-
Strona:Voltaire - Refleksye.djvu/113
Ta strona została przepisana.