Sam Voltaire z swoją dla ówczesnych często niedostrzegalną, niezdecydowaną ironią pokory, skromności, należnego szacunku dla autorytetów czasu, zaczepionych w jednym i uświęconych w drugim utworze, mógłby uchodzić za pisarza kompromisowego, gdyby nie wynikająca z całości jego żywota ducha pewność, że nie tylko w życiu codziennem, ale i w słowie umiał on poświęcać korzyści mniejsze dla większych.
Dworność, ale i służalczość w każdym calu, każdym ukłonie, tańcu, tytułach i uśmieszkach, leżały w charakterze, stylu najswobodniejszych duchów. Herostradytom literatury wybaczano wszystko, prócz rewolucyjnego tonu. Dlatego przełamanie ducha w dwie połowy, było pierwszym nakazem dla ludzi, którzy chcieli działać i podbijać światy słowem.
Wdziewali tę przywiązaną do wieku przewrotną i przewrotową maskę tej miary pisarze, co Montesquieu, Diderot — Voltaire, który przepowiedział Rewolucyę w dziwnie parną i dziwnie niefrasobliwą jej przedchwilę...
Dziś tedy, na wymiennym rynku myśli i wczesne groźby Bastylii zrealizować można, jako wartości dodatkowe pracy.
Strona:Voltaire - Refleksye.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.
Grzegorz Glass.