Ale i pomniki często mylą. Bo jeśli zostały wzniesione nie przez spółczesnych świadków zdarzenia, ku upamiętnieniu nie zawsze prawdopodobnych zdarzeń, to mówią nam tylko o chęci utrwalenia czegoś, co będąc w one czasy tylko wierzeniem powszechnem, nie zasługuje na wiarę bezwzględną.
Równą miarę wątpliwości powinniśmy stosować i do świąt narodowych dorocznych, które nie rozstrzygają jeszcze o pewności źródeł, przyczyny, początku.
Nawet medal, wybity na cześć osoby lub zdarzenia, nie ustala jeszcze ani osoby, ani faktu, jako taki, bez świadectwa spółczesnych.
Pierwowzorem dziejopisów są Tytus Liwiusz i Tacyt. Biorąc ich jednak za wzór, ma historyk nowych czasów do przełamania poważne trudności. Żądamy od niego bogactwa szczegółów, rzetelniej uzasadnionych faktów, dokładnych źródeł, bibliografii, wielostronności i szerokiej perspektywy, uwzględniającej prawa, obyczaje, stosunki ekonomiczne (handel — przemysł — finanse — gospodarstwo —demografię).
Historyę, w miarę posuwania się jej w głąb życia, obowiązuje cnota matematyków: ścisłość.