Strona:Voltaire - Refleksye.djvu/131

Ta strona została przepisana.

Cóż pozostanie po takiej straszliwej młódce? Plewy... Ziarno przy „odbudowie“, zmełło się kędyś niepostrzeżenie na proch i perz.

(ibidem.)

== Mniej dlatego dbałem o gromadzenie faktów, często sprzecznych i zasłaniających perspektywę, niż o wybór najważniejszych i najgłębiej ukrytych, od których snuje się przewodnia nić, pozwalająca na stopniowanie dziejowego rytmu ludzkości, poznawalnej w instytucyach i zwyczajach.
Zadaniem mojem było dać historyę opinii publicznej i tą objęty i skuty chaos przewrotów, rozłamów i historycznych zbrodni uczynić godnym spojrzenia mądrych.

(Rem. de l’Es. s. l. M.)

Tragedyą jest historyą. Jak Melpomena, kieruje Klio — sztyletem.

(L’ Inqeéu.)

Rzekł człowiek do oprawcy: — my, chrześcijanie powinniśmy się wzajem...
— kochać. Wiem. Umrzesz tej jeszcze nocy...
— ...powiedzieć chciałem — bełkotała jeszcze ofiara — że powinni się nie kochać, ani nie czcić, ale przynajmniej nie zjadać.
A gdy skazańcowi rozwiązano ręce: rzekł pełnym głosem: — ktokolwiek jesteś, człowiekiem jesteś, bratem moim...
— w Bogu — zakończył oprawca — więc już na pewno umrzesz.