Pocóż mam szukać sługi, bez potrzeby posługiwania się jego pracą? Tedy głód jest ojcem niewoli, zaś trądem jej jest nie nierówność, lecz zależność.
Jeżeli jedna rodzina uprawia włókę dobrego gruntu a dwie inne tuż obok biedzą się nad uprawą kilku morgów nieużytku, to z takiego sąsiedztwa wynikały zawsze dwie tylko możliwości: albo te dwie rodziny paryasów na jednym morgu zamordują rodzinę siedzącą na całej włóce ziemi, — albo popadną w niewolę tamtej.
Tertium non datur.
Nie dał się więc dotąd pomyśleć na tym padole śmiechu żaden byt społeczny poza klasą możnych, biednych i odmianą tych klas.
Żądza panowania nad ludźmi musi tkwić dość głęboko, skoro tyle się rąk wycięgało ku władzy. Posiadamy więcej ksiąg o sztuce rządzenia ludźmi, niż władców na ziemi.
„Dobro ludu“ mówi się górnie, niech będzie pierwszem prawem ludów.
To znaczy: w wojnach domowych jedna klasa i partya wymordowuje drugą, a w wojnach niedomowych napastujemy dom ludów obcych. Idealną zasadą spółżycia ludzi na ziemi zdaje się być zwada, jak w klasztorach i „domowych ogniskach“.