Każdy gatunek zwierząt po to jakby żywie, by w miarę sił i możności zjadał wszystkie inne.
Żyjemy w stanie wiecznej wojny, my — i owieczki, a nawet gołębie, dobre gołębie, pochłaniające niezliczoną mnogość niewidzialnych żyjątek...
Z wyjątkiem dwóch — trzech ludów, historyę wszystkich wypełnia mord, skrytobójstwo, zniszczenie — pożoga.
Zresztą hekatomba z 40 — do 100.000 ludzi rocznie nie należy do zdarzeń, nad któremi warto się zastanawiać.
Ciekawsze w owej piekielnej robocie jest to, że każdy kierownik band morderczych nakazywał poświęcać swoje sztandary wodą święconą i każdy przywoływał na głowy wrogów swoich — samego Pana Boga.
Tak każdy z nas wesoło kroczy pod swoją świętą chorągiewką ku zbrodni.
Jedyną postacią wiecznego pokoju byłaby wieczna, niewymuszona tolerancya. Pokój wieczny, nieoparty na tej wewnętrznej swobodzie, byłby marzeniem równie nieziszczalnem, jak pokój między słoniem a nosorożcem, wilkiem a psem. Przeznaczeniem ich jest szarpaś się wzajem.