popełniliśmy ohydne barbarzyństwo, wyrzucając prochy pani Lecouvreur na ulicę.
Na geniusz pasowano wielkie talenty, które posiadły dar wynalazczo-twórczy, w mniemaniu ówczesnych — dar bogów, dar natchnienia.
De gustibus non est...
Ale gdzie i w czem?
W rzeczach grubo zmysłowych. Lecz w sztuce istnieją piękności absolutne, wszechmogące, bezsprzeczne.
Nie widzieć ich — znaczy być odartym ze smaku.
Ludzie o wytwornych formach ducha należą jakby do odrębnej rasy.
Czuję się zgnębionym, myśląc o wielomilionowej gromadzie ludzkiej, w której nie rozniecono jeszcze zmysłu dla Piękna.
T o straszne. Półbyt — półtrwanie człowieka, który raz na miesiąc przesylabizuje starą gazetę i z równymi sobie prostakami rozprawia o tem wszystkiem, co w jego półświadomości nabierać musi wprost potwornych kształtów.
I tak całe życie!
Jest to hańbą całej ludzkości, — że kult sztuki stanowi przywilej klas bogatych.