Strona:Voltaire - Refleksye.djvu/187

Ta strona została przepisana.

którego nie miał powołania, ani w adwokaturze, do której mu brakło świadectwa katolicyzmu, postanowił odebrać sobie życie i zwierzył się z swych zamiarów jednemu z przyjaciół[1]. Wreszcie któregoś dnia przegrawszy dość znaczną sumę w karty, wybrał miejsce i chwilę.
O tym właśnie czasy zjeżdża do Tuluzy z Bordeaux i obiaduje u Calasów przyjaciel rodziny i Marka Antoniusza, dziewiętnastoletni Gober Lavaisse, syn sławnego adwokata, młodzieniec znany z czystości obyczajów.
Zasiadają do stołu: ojciec, matka, M. Antoniusz, syn młodszy Piotr i — młody gość Gober Lavaisse.
Po obiedzie wszyscy przechodzą do obocznego salonu. M. Antoniusz opuszcza towarzystwo. Wkrótce odchodzi i Lavaisse, który dąży na wieś za Tuluzę, do rodziców. Odprowadza go z świecą w ręku Piotr Calas. Schodzą razem i na dole, obok sklepu widzą... M. Antoniusza wiszącego na drzwiach, w bieli...

Ubranie leżało na biurku, koszula była niezmięta, włosy gładko przyczesane. Żadnych śladów walki, gwałtu. Oczywistość samobójstwa była oczywistością słońca.

  1. Protestantom wzbraniało prawo zawodów lekarza, adwokata — nie mówiąc o urzędach państwowych. Jak wiadomo, jeszcze za czasów Ludwika XVI. nie mógł dla tej racyi minister Necker zasiadać w radzie królewskiej. Niektórzy wyznawali protestantyzm w skrytości, uchodząc formalnie za katolików. Stąd żądanie od aspirujących do adwokatury — bakalaureatów prawa — świadectwa katolicyzmu (cértificat de catholicité),