Strona:Voltaire - Refleksye.djvu/188

Ta strona została przepisana.

Opuszcza się tu wszystkie szczegóły, dostatecznie opracowane przez obrońców, ból i rozpacz rodziców, których krzyki słyszano w sąsiedztwie.
Lavaisse i Piotr Calas biegną po lekarzy i policyę. Tymczasem już tłumy otaczają dom Calasów. Ktoś urabia niedorzeczną plotkę, że Jan Calas zadusił swego syna. Inni głoszą, że M. Antoniusz miał nazajutrz wyrzec się schyzmy w kościele, że jest u protestantów w zwyczaju tych, którzyby się chcieli nawrócić, — zabijać i że młodego Calasa zadusiła rodzina przy pomocy Lavaisse’a, który umyślnie po to przybył z Bordeaux.
Dzieje się w Tuluzie, gdzie dziękowanu Bogu Panu za śmierć Henryka III. i gdzie lud przysięgał po kościołach, że uśmierci każdego, kto się oświadczy przy jednym z najświatlejszych króli — Henryku IV.
— Tuluza święciła dorocznemi procesyami i iluminacyą święciła dzień ów, dzień wymordowania przed dwoma stuleciami 4.000 heretyków.
Uporu ludności nie mogło złamać sześć urzędowych nakazów, wzbraniających tego święta.

Zwabiony głosem bożym, głosem gminu zjawia się na miejscu zbrodni sieur Dawid, capitoul Tuluzy, człek gorliwszy od gorliwych i przeprowadza wstępne śledztwo — wbrew i naprzekór wszystkim zwyczajom i ordonansom króla jegomości; z pogwałceniem prawa, rozumu — zwykłego rozsądku[1].

  1. Sieur Dawid de Beaudrigues, któremu Voltaire, podjąwszy wielki trud ku wyjaśnieniu sprawy i rehabilitacyi