Strona:Voltaire - Refleksye.djvu/204

Ta strona została przepisana.

znajdujący dla siebie żadnego usprawiedliwienia. Cała ulewa zdumień spadła na głowy nic nigdy nie wiedzących, zawsze niewiernych Tomaszów i zawsze głodnych cudu, cudu, objawień, widowiska, które można byłoby nakryć pięcioma palcami, pięcioma mackami, całą garścią.
A oto właśnie wypiekło życie taki cud żywej, świeżej jeszcze, niezastygłej męki, wolno było go oglądać, wierzyć, warzyć, pomniejszać i powiększać, jeno trudno go było zabić. Przesączyła się nienawistna posępna dusza odchodzących zbyt wyraźnie w formie bezpowrotnej, skończonej. Zdeptano ludzkie Wszystko. Samobójstwo, którem się brzydzi człowiek, przekłamali na męczeństwo, męczeństwo na zbrodnię. Shańbioną została świętość ogniska, powaga jej twórcy, opiekuna i ofiarnika, prawo matki, prawo młodości, prawo gościa.
Wyrok dał zarys niedołęstwa ludzi wołanych do przewodnictwa gromadzie. Przesadne, gburowate pasye prowincyi, która przespała historyę, omszone urządzenia, podobne do ciężkich zardzewiałych mieczy, podpadły pod klątwę śmiechu. Paryż ówczesny umiał nie gorzej od dzisiejszych bulwarów zabijać śmiechem, nicować napuszone autorytety i zapalać się do pięknej pozy i głośnej sprawy.
Kraje, tolerujące u siebie doma — barbarzyństwo o niemniejszym blasku, znajdowały przyjemny upust w wyzwalaniu liberalizmu na zewnątrz. Na Europę protestancką sprawa Calasa spadła jak ciepłe de-