Strona:Voltaire - Refleksye.djvu/35

Ta strona została przepisana.

i tylko dla panujących, iżby żyć mogli bez zajęczej trwogi jest pożądanem a nawet niezbędnem, aby wiara w Najwyższą Istotę, Twórcę i Dobrodzieja, szafarza nagrody i kary głęboko wwierconą zostła w duszyczki poddanych.

(D. Ph.)

== Na czyjeż to głowy spada przekleństwo ateizmu? Czy nie na łby nizkich gnębicieli ducha, których wiekowe oszustwa przetruły nas zbawczym jadem wątpienia? Zaprzeczono Bogu, którego oni oplwali nieczystemi usty w testamencie starym i nowym. Bezmiary ich własnego głupstwa strąciły całą nadbudowę w nicość. Wszczął się bunt śród gromady szczerych i śmiałych.
Przystąpili doń nie tylko słabi, którym odebrano wiarę, ale i mocne, zaborcze duchy.
I tak mówiły owieczki zrozpaczone: nauczyciele nasi i mistrze wyobrażają sobie Boga, jako najbezmyślniejszą i najciemniejszą istotę i coś nierównie niższego od człowieka. Więc Boga niema“.
A przecież — mogli powiedzieć inaczej! „Nasi ciemni nauczyciele wyobrażają sobie Boga, jako istotę opętaną ich własną niedorzeczną zaciekłością. Jest więc zapewne Bóg czemś wręcz odmiennem, antytezą tego, co o nim mówią, jest mądrym i dobrym — tak dobrym, że pozwala na głupie i złe klechy“.