Strona:Voltaire - Refleksye.djvu/83

Ta strona została przepisana.

atomów... Dość wam kilku kropelek mego mleka, dość, że kilka mgnień przeżyjesz na mojej piersi — i zaśniesz, nie znając Matki-Żywicielki.
F. O Matko! — potężna Matko! Powiedz mi jedno, o jedno wołam u stóp Twoich. Oświeć mnie, i powiedz, powiedz: dlaczego jesteś, dlaczego jest, co jest?
N. Zabawny!... Nie wiem...
F. Więc poco — poco to wszystko?
N. Idź, pytaj Tego, który mnie stworzył...

(D. Ph.)

== Wyznaję szczerze, że to pojęcie o Nieskończonem, które posiadam, nie olśniewa mnie zbytnią jasnością. Sam bowiem jestem niezwykle skończony.
Wogóle Nieskończoność tkwi w tem, co nie jest, n. p. w głębi danaidowych beczek.
Co gorsza, nie da się wcale pomyśleć, że Nieskończoność — nie istnieje.
Dla mnie czas się poczyna, czas się kończy. Ale samo jego trwanie jest nieskończone. Krom czasu mówimy jeszcze o Nieskończoności przestrzeni.
Czemże Przestrzeń? Coś, — czy Nic? Jeżeli coś — proszę o szczegóły, zaś Nic ucieka od wszelkich określeń. I dalej nazywasz to „Nic“ bezmiernem i przenikalnem. Cóż dalej?... Zakłopotanie nie jest odpowiedzią. Ex nihilo nihil. Myśl lepiej o własnem zdrowiu, niż o przestrzeni i jej nieskończoności.