Strona:Voltaire - Refleksye.djvu/92

Ta strona została przepisana.

Oto — „obiecana ziemia“.
„Twoją będzie — rzekł Bóg do Abrahama — od rzeki Egiptu do Eufratu“.
Obietnica ta nigdy nie została ziszczona. Nigdy nie posiadaliście żyznego ujścia Eufratu, ani Nilu. Natomiast choć nie obiecana, ale ziszczona była prawda, że byliście na przemian niewolnikami panów Eufratu i panów Nilu.

(D. Ph.)

== Miłością wiedzion, przychodzę do was ze słowem. Słuchajcie! Wieszaliśmy was przez stulecia z psami i jako psy. Wyrywaliśmy wam zęby. Chciwość nasza (i wasza) nie znała granic. Ścigano was, szczuto, dzień i noc bez miary i litości. Jednego dnia wypędzano z miasta i kraju, aby zagarnąć wasze majątki, nazajutrz, gdy kiesa była pusta, zawracano was z drogi. A wyście wracali!
Za prawo oddychania powietrzem w tej kloace wybieraliśmy od was, szczury, — haracz.
Bywało gorzej. Tu i owdzie, o każdej porze, dla błahych powodów i bez powodu płonęliście na stosach, jak suche drewna. Tu i owdzie wycinano was w pień.
Widzicie, że nie przeczę — raczej twierdzę, że chrześcijaństwo przynosiło Bogu ofiary w ludziach. I cała różnica między nami była ta, że nasi kapłani, zachowując nabożne pozory, smażyli was na wolnym ogniu rękoma świeckich pachołów, taś kapłani wasi czynili niegdyś to samo — własnoręcznie. Byliście