Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/100

Ta strona została uwierzytelniona.

78

fundo, albo pod mieczem katowskim! Ksiądz biskup Załuski[1] twardą ręką trzyma dyscyplinę; na rozum to sobie weźcie... Ja tu tego oficera nie opuszczę, choć go znać nie mam honoru, i kto wie, jak Waćpanowie z tej przygody wyjdziecie — ale hauptwach niedaleko, a rontu co jeno nie widać!
— Kto do mnie ma jaką urazę, ten mnie znajdzie! — rzekłem ja znowu — satysfakcję mu dam uczciwą, jakiej tylko pożądać będzie, ale nie tu pod jurysdykcją trybunalską, jeno za miastem, poza terytorjum komisji!
Trafiły te argumenta do dwóch nieco trzeźwiejszych jeszcze towarzyszy, toż chowając pałasze, wzięli p. Szturrawskiego za ręce i przytrzymując go przemocą, perswadować poczęli:
— Jacku, dajże ty pokój dzisiaj i nie rób tumultu. Już ty mu jutro tak łeb utniesz, jak dzisiaj, ano i lepiej jeszcze! Ułóżmy pojedynek, niech ten Niemczyk potańcuje młyńca z nami, a będzie mu kwaśno.
— Komu tam z nas kwaśno będzie, temu dajmy pokój, — rzekę ja teraz — w ręku to Boskiem leży, ale jaki pojedynek Waszmoście zaproponujecie, taki przyjmę; z jednym, z dwoma, a choćby z wszystkimi trzema, za jedno mi to będzie, bo się was wszystkich nie boję!

Pochowaliśmy szable do pochew, a ów pan rotmajster Borawka, który kiedy już na gołe łby iść miało, gdzieś do alkierza się schował, wbiegł teraz

  1. Ówczesny prezydent komisji radomskiej.