Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/101

Ta strona została uwierzytelniona.
79

nieproszony, i narzucając się na bezparcjalnego świadka, począł razem z nami pojedynek ów układać, przyczem, co mnie niepomału zdziwiło, na moją stronę ciągnął, bardzo obleśnie i z wielką wrzekomo kordjalnością mnie się zalecając. Jak na to, przyszli teraz do gospody Wedelsztedt i Deibel, a dowiedziawszy się o wszystkiem, zaraz mi się za sekundantów służyć ofiarowali. Tak tedy ułożono, abym się potykał na rękę z wszystkimi trzema pokolei, jeślibym z pierwszego spotkania cały wyszedł, i aby ten pojedynek odbył się pół mili za miastem, koło dwóch rozwalonych wiatraków, które tam stały. Ja domagałem się koniecznie, aby się z tem wszystkiem sprawić dziś jeszcze, nie odkładając na później, ale ów intruz Borawka, jakże począł perswadować, jako jutro i pojutrze ważne są sesje w komisji, i jako traktowane będą z regestru najważniejsze sprawy, przy których panowie pancerni będą musieli być praesentes — tak musiałem przystać na to, że się rąbać będziemy dopiero pojutrze popołudniu.
Skończywszy tę niemiłą transakcję, podziękowałem ja onemu młodemu oficerowi od dragonów Wielopolskiego, co tak szlachetnie w tej przygodzie po mojej stanął stronie, i ściskając mu dłoń serdecznie, rzekłem:
— Panie oficerze! Dziękuję ja Waćpanu uprzejmie za kawalerską i honorową przysługę, którą Waszmość mnie nieznajomemu wyświadczyłeś. Liczże Waszmość na mnie w równej przygodzie, stanę ja wtedy przy tobie, jak ty mnie stanąłeś, boć może jeszcze spotkamy się kiedy.