Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/102

Ta strona została uwierzytelniona.

80

On tych słów z roztargnieniem słuchał i tylko mi rękę uścisnął — a ciągle czegoś z wielkim frasunkiem na Borawkę patrzył, który znowu stronił wyraźnie od niego. Już wychodząc, widziałem, jak młody oficer Borawkę na ustęp wziąwszy, o coś go okrutnie prosił i jakoby zaklinał, bo mu to z twarzy i z oczu, w których łzy się kręciły, widać było. Borawka zaś słuchał tego obojętnie i jakoby się eksplikował. Nareszcie młody oficer rzucił spojrzenie tak pełne gniewu i desperacji na Borawkę, że ten aż się w kąt zrejterował, przyczem doleciały mnie słowa «podły infamisie», którym to komplementem poczęstowany został JMĆ pan rotmajster i agent militarny.
Młody oficer, blady jak upiór, z gwałtowną desperacją na twarzy, wybiegł na ulicę, a pan rotmajster Borawka, połknąwszy gładko ów despekt — snać już miał żołądek strawny na takie kondymenta — uśmiechnął się, wzruszył ramionami i za mną wybiegł. Jakoś już zgóry ten p. Borawka nie bardzo mi się podobał, i nawet repulsję jakąś od tego człowieka czułem, a po owej scenie z młodym oficerem tem mniej miałem ochoty radzić go się w moim interesie — gdy on sam dopędził mnie na ulicy i mówić do mnie zaczął:
— Słyszałem Mościpanie rotmistrzu... — począł z miną usłużną i obleśną.
— Jam nie rotmistrz, — odrzekłem — a porucznik tylko.
— Aleś Waćpan godzien być rotmistrzem i będziesz nim zaraz, bylebyś Waćpan wszedł w interes