Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/105

Ta strona została uwierzytelniona.

— Daję sześć.
— Dajże dziesięć, jeśliś Waćpan nie szalony!
— Daję sześć, i ani szeląga więcej, bo nie mam.
— Za sześć tysięcy Waszmość nawet w pustym regimencie złotego bandoletu nie kupisz! Pamiętajże Waćpan, że będziesz żałował! Dajże osiem!
— Dam sześć!
— Dajże Waćpan siedem!
— Sześć!
— Bodaj Waćpan zabit! Takiś Waszmość twardy i uparty, jakbyś się uwziął na moją krzywdę! Dawajże Waćpan tych sześć mizernych, ale zaraz!
Zdziwił mnie ten targ niesłychanie, bom tylko dla żartu taką sumę stawił, i nigdy mi to ani przez głowę nie przeszło, aby się Borawka na taką niską cenę zgodził. A trzeba wiedzieć, że regiment dragoński Wielopolskiego należał do najlepiej usztyftowanych, i że w samej rzeczy kapitanja z aktualną komendą i szwadronem warta w nim była najmniej trzydzieści tysięcy. Nie mogłem tedy żadną miarą pojąć, coby to znaczyć mogło, iż Borawka za tak bajecznie niską cenę kupno mi proponuje. Jakoż wpadłem na podejrzenie, że to nieczysta jakaś sprawa być musi, i że cały ten targ dziwny na oszustwo jakoweś zakrawa. Mówię tedy do Borawki:
— A masz Waćpan papiery w porządku i ręczysz mi za to, że forsztelację moją podpiszą pan szef Wielopolski i Król Jegomość? Bo jeśli Waszmość myślisz, że mnie na plewę weźmiesz, toś źle trafił, panie bracie; ja wróbel bywały, na lada lep nie pójdę, a jak mi Waszmość ad oculos nie wyde-