Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/114

Ta strona została uwierzytelniona.

92

oczy zamknąwszy! Ale pan, panie poruczniku, milszyś mi niż brat rodzony, boś dobrem sercem i poczciwym umysłem mnie biednego królewskiego psa nieraz pocieszył i pokrzepił, nieraz groszem zapomógł, z kajdan uwolnił i od degradacji uchronił. Przylgnąłeś mi pan lejtnant do serca, może i dlatego, żem cię dzieckiem jeszcze do plutonu mego dostał i żem nawykł był do pana, jakby do własnego syna. Owo, panie lejtnant, dla ciebie ja po raz pierwszy służbę łamię, tajemnicę odkrywam i pana obersztera mego zdradzam. Herr Oberleitnant von Narvoy, my tu z Schwedickem po ciebie przyszli, gehorsamst zu melden!
Cofnąłem się o krok ze zdumienia, i nie wiedziałem nawet, co odpowiedzieć. Poczciwy Scherwein tymczasem tak dalej mówił:
— Kiedyś ty nam, panie poruczniku, z odwachu zniknął, a rotmistrz o tem panu oberszterowi raportował, sądny był dzień w sztabie. Nikt jeszcze nie widział przedtem pana obersztera Koggeritza w takiej okrutnej pasji, jak po tej nowinie. Rzucał się jak szalony, gryzł szpadę, a na nas biednych drżała skóra. Cały pluton, co wonczas stał na hauptwachu, pod krygsrecht poszedł, pański rotmistrz powędrował do profosa, a i na nas, cośmy nawet o niczem nie wiedzieli, skrupiła się ta awantura, bo w swej niepomiarkowanej pasji pan oberszter tyle kajdan, aresztów i chłost nadyktował na dzień jeden, ile tego przedtem i przez miesiąc cały razem nie bywało. Pochodziła zaś ta szalona pasja z tego, że pan oberszter bardzo sobie był upodobał w panu po-