Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/116

Ta strona została uwierzytelniona.

94

niż na obczyźnie pułk cały wodzić, więc słuchałem go cierpliwie, jakbym się na wszystko pisał, co on mówi.
— Słuchajże dalej, panie Narwoj — prawił Scherwein — co pan oberszter wyprawiał, aby cię dostać. Napisał zaraz do Schwedickego, ale go nie było, bo go wysłano za jakiemś szpiegostwem aż do Węgier. Posyłał tedy innych ajentów i rozpisywał na wszystkie strony pisma, aby cię dostać, bo przysiągł, że nie spocznie, póki cię w swych rękach nie ujrzy. Na nic się to wszystko nie zdało; to też skoro Schwedicke wrócił z wyprawy, zapisał go sobie pan oberszter aż z Berlina i z własnej kieszeni 200 dukatów mu naznaczył, jeśli ciebie dostawi. Owo masz tobie, panie Narwoj. Już ty jego napewno, — bo tego nie bywało jeszcze, aby Schwedicke nie dokazał swego!
— Scherwein, Scherwein! stary ty, a głupi! — mówię ja na to. — Nie bywało, powiadasz, aby Schwedicke nie dokazał swego! Nie bywało, no to będzie; już ja go rozumu sam nauczę; licha on zje, nim on mnie stąd dostanie! Bądźże ty tylko spokojny, poczciwy staruchu, i nie frasuj się o mnie. A zato, żeś mnie przestrzegł, to ci z serca wdzięcznego dziękuję, i jako mógł będę, odpłacę! Niechże cię teraz uściskam, Scherwein!
Objąwszy poczciwego wachmajstra w ramiona, wyściskałem i wycałowałem go jak brata.
— Jeszczem ja pana porucznika nie przestrzegł o wszystkiem, — ozwał się Scherwein — o najważniejszej rzeczy się teraz dowiesz. Jest tu w mieście