Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/121

Ta strona została uwierzytelniona.
99

— Co to Waćpan chciałeś w tej chwili z sobą zrobić?
— Co Waćpanu do tego! — mówi on na to.
— Już mi do tego, a z jakiej racji to ci później powiem, ale wyznaj, nie miałżeś teraz grzesznego zamiaru? — rzekłem, wskazując na pistolet z odwiedzionym kurkiem. — Żal mi, ale przypuszczać muszę, że Waćpan chyba życie sobie odebrać chciałeś?
— A gdyby tak było? — zawołał, spuszczając oczy.
— Gdyby tak było, tobym Waćpanu powiedział, żeś Waćpan albo tchórz, albo infamis, albo oboje razem.
Skoczył on na to jak oparzony i woła:
— Hola, panie Narwoj, milcz proszę, bo mogę ja tam pójść z tobą, gdzie sam pójść chciałem!
— A ja nie pragnę tego honoru, panie oficerze, bo ja złych towarzyszy nie lubię.
Młody oficer zdumiony tym moim tonem ostrym i surowym, a pomieszany okrutnie, żem go tak prawie na gorącym uczynku zeszedł, nic nie mówił, jakby szukając dopiero słów do odpowiedzi. Ja tymczasem, odebrawszy mu pistolet, i biorąc go za rękę, uścisnąłem mu dłoń po przyjacielsku, i patrząc mu z serdeczną kompasją w oczy, tak się ozwałem:
— Nie dziwujże się ty, mój kochany bracie, że tak ostrym tonem do ciebie przemówiłem, i nie myśl, abym ja nie komizerował się twemu nieszczęściu, boś nieszczęśliwy, widzę, bardzo nieszczęśliwy,