Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/129

Ta strona została uwierzytelniona.

racja była. Miałeś to sobie za strachy na Lachy, kiedym cię przed pruskiemi szpiegi przestrzegał, a teraz owo masz, jaki ci pasztet do zgryzienia dać miano. Łaska to Boża i szczególniejsze szczęście, żeś jeszcze dawnemi laty tak serce tego wachmistrza Scherweina ku sobie skłonił, bo gdyby nie jego przestroga, byłby cię ów pogański syn Schwedicke wziął jak swego. Już ja teraz o ciebie nie troskliwy, bo ano pokażemy im, jak się to tłumaczy polskie przysłowie: «Trzymał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma». Boć oni już pewnie twoją skórę przedają...
Wedelsztedt, jako był człowiek rączego serca i bardzo animosus, nie mógł wysiedzieć na miejscu od indygnacji i wołał:
— Miałbym cię bracie za hetkę pętelkę, gdybyś ty ich teraz płazem puścił, tych opryszków pruskich, a już najbardziej tego kanalję Borawkę. Jak tu jesteśmy we trzech razem, tak chodźmy, a przybrawszy jeszcze kogo, zejdźmy to łotrostwo i porąbmy!
— Powoli, powoli! — mówię ja na to — nie bądź Wasze taki gorączka. Sztuką wilki tłuką. Takim kształtem, jakim Waszmość bierzesz się do rzeczy, jeszczebyśmy się mogli znaleźć na gardłowym regestrze.
— Dajmyż tedy znać na odwach — mówi Wedelsztedt — niechaj ich pod areszt wezmą, a potem w loch wrzucą, aby było dla innych exemplum!
— Daj tylko pokój temu, — odezwie się Deibel — już ty ich gołą ręką nie weźmiesz, bo z nich każdy śliski jak węgorz. Dasz ich pod areszt — to