Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/132

Ta strona została uwierzytelniona.

na mnie, jak na dudka, co na lep lezie — nie wiedząc o tem, że jego samego w sieci biorę.
Dokumenta były wszystkie w najlepszym porządku, tak jak je od Paszyca wziął był onym niecnym zastawem. Doręczył mi tedy Borawka najpierw regres formalny Paszyca, w który moje nazwisko wpisał, wydał mi jego patent, kartelusz żołdowy i inne certyfikaty i opisy, a nadto, jakem tego po nim koniecznie wymagał, oddał także oblig fantowy Paszyca i opisał się rewersem, jako już ani ja, ani antecesor mój, ani też sukcesor na owej chorągwi dragońskiej w regimencie JW. Pana Koniuszego Wielopolskiego do żadnych weksacyj, ani obowiązków pociąganym być nie może — a ja też sięgnąwszy do mieszka, który z łaski pana ojca i brata Andrzeja był zapaśny, wyliczyłem mu 6.000 złotych.
Domagał się zdrajca koniecznie jeszcze, abym mu coś szarfowego nałożył, ale ja tego słuchać nie chciałem, mówiąc mu:
— Kuso mi w mieszku, panie bracie, zabrawszy tych 6.000, już kieszeń moją chudą wypłókałeś Waćpan do czysta. Jak się spotkamy, z pierwszego żołdu dorzucę.
— Dajże mi Waćpan zarobić choć na moderunku; wszystkiego Waćpanu dostarczę, od kapelusza aż do ostróg, i rzuć Waćpan zadatek, bo jadę jutro, a kto inny cię zedrze...
Tak to ten łotrzyk chciał mi gdzieś aż z pod żebra jeszcze grosz jaki wycisnąć, ale się zbyłem wkońcu natręta. Łypnąwszy na mnie swemi zdra-