Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/134

Ta strona została uwierzytelniona.

112

ja do trybunału i do grodu idę, tam się opowiem, i z łatwością to sprawię, że się polowanie zmieni, bo mi dadzą patrol, a ja tych łotrów sam pochwytam. Niech się potem przeposzczą in fundo, a dostawszy na odwachu trochę plag na pamiątkę, niech sobie pójdą z raportem do pana grafa Koggeritza. To mi wystarczy za satysfakcję.
Zgodziwszy się na to, że jutro pójdziemy wszyscy razem do trybunału i po formie zażądamy rygoru przeciw opryszkom, na wolność szlachcica godzącym, udaliśmy się do Mursza na obiad. Tu mi naraz jeden z pachołków winiarnych podaje mały kartelusz opieczętowany, mówiąc: «Wyrostek jakiś dworski z pod Radomia dla pana rotmistrza zostawił».
Zdziwiony, ktoby tu w obcem dla mnie mieście mógł mieć do mnie interes, otwieram list i czytam, jak następuje:

«Kochany kolego i miły panie bracie!
«Traf to dziwny, ale dla mnie nader przyjemny i upragniony, że się tu w własnym kraju niespodziewanie spotykamy. Z takowej szczęśliwej korzystając okazji, przypominam się Waćpanu, jako olim dobry znajomy i towarzysz z pruskiego wojska, i proszę Go, byś mnie dziś w Rozworzu, o ćwierć mili za Radomiem, gdzie u mego wuja, JMĆ Pana Gawińskiego, bawię, dziś wieczór koniecznie nawiedził, na to uprzejmy wzgląd mając, że w przykry sposób na zdrowiu niedys-