Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/143

Ta strona została uwierzytelniona.
121

tej satysfakcji, że go ostrogą od siebie odtrąciłem, mówiąc:
— Pójdziesz z nami na odwach, psi synu!
Przez cały czas, kiedyśmy nasze rany opatrywali, infamis ów w błocie leżał, o litość prosząc, a zębami szczękając. Gdyśmy już byli gotowi, Szturrawski z ziemi go podniósł i płazem chciał oćwiczyć i ledwie go od tego instancją moją ochroniłem. Przytroczył tedy Towarzysz p. rotmajstra do konia i tak z sobą do Radomia przystawił, gdzieśmy go zaraz na hauptwach oddali. Następnie do kancelarji komisarskiej razem poszedłszy, wszystko jak było do akt podaliśmy. Borawka poszedł zaraz do wieży, bo przy Schwedickem znaleziono papiery, które szpiegostwo jego i współwinę w tym całym wypadku jasno wykazywały.
Tak załatwiwszy, co było potrzeba, poszliśmy do winiarni Mursza, aby odetchnąć i po tak gorącej przyprawie pokrzepić się nieco. Tu słyszę na wszystkie strony: «Mier przyjechał! Generał Mier jest w Radomiu!» Zaraz mi wpadło na myśl, czyby to nie dobrze było, pójść wprost do generała tego, zaprezentować się i o wakancję jaką prosić. Potwierdzili mnie w tej myśli Wedelsztedt i Deibel, jakoż tak uczynić zaraz nazajutrz postanowiłem.
Tymczasem czekałem jeszcze, czy nie nadejdzie Paszyc, ale gdy już wieczór się zrobił, a jego nie było, pożegnałem obu moich przyjaciół i p. Towarzysza Szturrawskiego i poszedłem do kwatery Paszyca. Zastałem go w wielkim frasunku, tam i sam chodzącego po izbie. Wynędzniał nieborak od cięż-