Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/148

Ta strona została uwierzytelniona.

126

teczny oficer, którego respektuję i chwalę. Z miłego serca Waćpanu się chcę przysłużyć, jeżeli w czem mogę; mówże Waćpan otwarcie. Czy Waćpan w pruskiej służbie zostajesz?
— Nie, JW. Panie generale, — odpowiedziałem — otwarcie to wyznać muszę, że widzisz JW. Pan generał przed sobą dezertera, który chorągiew bez permisji i tajemnie opuścił.
Usłyszawszy takie zeznanie, pan generał Mier trochę krzywo na mnie spojrzał i niechętnie się odemnie cofnął. Jam mu żalu za to okazać nie mógł, bom sam całego żywota mojego był tej mocnej i niewzruszonej konwikcji, że żołnierz, co znaki swe opuszcza, na hańbę i sromotną infamję się wystawuje i poczciwość stanu swojego plami. Ale moja dezercja wcale innego była rodzaju, i radbym był widzieć oficera, choćby najstateczniejszym był, a honor wojskowy w wyższej nad życie swoje miał konsyderacji, ażaliby inaczej sobie począł w takowej rzewnej, a ciężkiej alternatywie, jaką Pan Bóg na mnie biednego był dopuścił...
Proszę ja tedy pokornie pana generała, aby mi łaskawie ucha swego użyczył i rozpowiadam mu po krótkości, jako się rzecz miała w ową na zawsze pamiętną mi wigilję Bożego Narodzenia. On tej historji osobliwej nie bez rzewności wysłuchał, rękę mi podał i tak się ozwał:
— Według naracji Waćpana postępek ten wcale inaczej się ilustruje, niżbym ja był sądzić mógł odrazu — a już najbardziej to Waćpana w opinji mojej rehabilituje, żeś zdradzieckim a podstępnym