Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/17

Ta strona została uwierzytelniona.

subtelnieniem stale pracował. Porzucając teraz pole powieści obyczajowej i przechodząc do historycznej, rozpoczął od poważnych i systematycznych studjów, jak to przystało krewnemu i pupilowi Szajnochy, od rozczytywania się w pamiętnikach, od wertowania starych aktów, dokumentów i rękopisów, jakie miał do dyspozycji w bogatych zbiorach Bibljoteki Ossolińskich, od zbierania drobnych szczegółów z życia codziennego w wieku XVIII, o których mógł dowiedzieć się z ust tak niezrównanych narratorów, jak W. Pol, Ks. Godebski, Kaj. Suffczyński i Ign. Komorowski, wreszcie od bezpośredniego zetknięcia się z zabytkami przeszłości. Nie dziw więc, iż wspomożona niepoślednim talentem pisarskim fantazja twórcza artysty stworzyła postacie tak żywe, tak wiernie narysowane, że — jak to Powidaj po ukazaniu się «Opowiadań JMCi Pana Narwoja» zauważył w «Przeglądzie polskim» (1874) — «gdyby nie nazwisko autora i rok wydania, możnaby je wziąć za płód ówczesny, a przynajmniej przypuszczać, iż autor robił studja na żywych egzemplarzach, na własne oczy widział jeszcze resztki tej cywilizacji, którą tak uplastycznić umiał...» Pochlebny sąd krytyka surowego na-